Przywrócić kulturę rozrywce.

Przywrócić kulturę rozrywce.

Czasy są mało romantyczne, lecz nie ma co narzekać a wziąć sprawy w swoje ręce 🙂

Kultura w Lublinie ma się dobrze, szczególnie jeśli chodzi o niezliczone teatry i projekty awangardowe wszelakiej maści. Choć czasem miałby się człowiek ochotę przyczepić, jak mawia mój kolega, „ można podłączyć pięć laptopów do jednej żarówki tak by ona migała” tylko po co…. z awangardą bywa różnie, zależy kto się nią zajmuje, w tej dziedzinie bywają szmiry, ale cóż, gdzie ich nie ma.
Rzecz jednak w tym, że rozrywka ostatnio wyzbyła się kultury i to dość radykalnie. Utożsamienie rozrywki z niewybredną zabawą pozbawioną dobrego smaku to już reguła. Chociażby niezwykły plakat „Ciągniemy do rana” z klęczącą panienką u wylotu rozporka nie jest wcale ekstremalnym przykładem. Nie mam zamiaru mnożyć przykładów na brak kultury w rozrywce ani wygłaszać banialuk, że kiedyś to była kulturalna rozrywka, bo to akurat oczywiste, a przynajmniej tak bywało.
Znacznie bardziej interesuje mnie pytanie, gdzie podziała się muzyka rozrywkowa która mogłaby z kulturą siąść przy jednym stoliku i wypić to jedno piwko. Zdarzają się projekty na poły rozrywkowe, które jednak wykluczają szeroki odbiór za pomocą kompleksu wysokiej sztuki hermetyzując się awangardowymi wtrętami niekoniecznie dopasowanymi, lub też takie, które w rozgoryczeniu epatują brutalnym tekstem w kabaretowej otoczce z kompleksem rock and rolla. Nie brakuje też całej masy muzykantów wpatrzonych w dalekie krainy, małpujących swoich idoli do tego stopnia, że noszą nie swój rozmiar buta i niedopasowany strój do pory roku.
Nie chodzi mi o to, by skrytykować całą grupę ludzi, a jedynie zauważyć proces, który z powodów niezorganizowania, niedowartościowania rozszerza się i ma się dobrze. Elita skupiona na swojej wysokiej sztuce, brzydząca się zarazą rozrywki, odwróciła wzrok i nie wspiera z założenia, z obrzydzenia. Troszkę przesadzam chcąc nadać dramaturgii mojemu słabemu pisarstwu. Faktem jest jednak, że nie łatwo jest być Na Tak w Lublinie.
Wystarczy jednak odrobina życzliwości ze strony rodziny, przyjaciół i miasta by chciało się chcieć. Czasem warto kliknąć Lubię to 😉
Gdy właściciel knajpy zgodzi się zapłacić gażę mniej znanemu zespołowi, to od razu świat wydaje się być lepszy. Nie tylko gwiazdy mają moc i nie warto też w klubach które mogą służyć jako sale koncertowe tworzyć dyskotek, które i tak nie są w stanie konkurować z „fabrykami rozpusty”.
W Lublinie drzemie wielka siła i potencjał, w który warto inwestować.
Łatwo jest oznajmić, że nie ma w mieście zespołu godnego uwagi, ale przecież są wspaniali muzycy, którym wystarczy tylko dać szansę, a z pewnością pokażą co potrafią. Każdy jest mi w stanie przyznać rację, że nie można niczego stworzyć bez wsparcia (piwko w klubie to za mało, by mógł istnieć zespół). Warsztat muzyka też nie bierze się z siedzenia w sali prób, a tylko z regularnego grania.
W tym tekście chodzi mi o pokazanie procesu, który dzieje się w naszym mieście od dawna. Nikt już pewnie nie pamięta czy najpierw zniknęło jajko czy kura. Sam nie mam pojęcia jak odwrócić ten proces. Muzyk powinien grać jak najładniej 🙂 a proces przemian powinien powstać gdzieś indziej, może tam gdzie jest odbiorca?

Zapraszam do polemiki.

autor – Piotr Prema Kala